piątek, 11 grudnia 2009

Spotkanie sponsorów

Kochani!

W końcu się spotykamy :) W najbliższą niedzielę 13.12.2009 o godz. 12 w budynku przy katedrze św. Floriana w Warszawie, dokładnie w pomieszczeniach Fundacji Ruchu Światło - Życie.



W programie:
- zapoznanie się;
- modlitwa;
- pokaz slajdów z Kenii z komentarzem;
- odpowiedzi na Wasze pytania;
- różaniec misyjny.

Do zobaczenia,
Kasia

wtorek, 13 października 2009

Pora deszczowa

W oczekiwaniu na kolejną grupę dzieci do adopcji, chciałabym się podzielić świeżymi informacjami z Kenii:

1. Przyszły deszcze :)
2. Ks. Francis miał wypadek :( Przewrócił się na motorze, wracając ze mszy w ostatnią niedzielę. Do niektórych miejsc da się dojechać tylko na motorze, ale w porze deszczowej jest to niebezpieczne. Dzięki Bogu złamał tylko nogę.

Kasia

poniedziałek, 14 września 2009

Głód w Mitunguu

Najświeższe wieści od ks. Francisa są zatrważające - fala głodu dotarła do jego parafii. Umierają ludzie. Chce jechać do Nairobi, żeby zdobyć jakąś pomoc żywnościową.

A to zniszczony dom Dericka, o którym pisałam wcześniej. Ziemię, na której stał ten budynek, potajemnie sprzedano jakiemuś posłowi. Budynek zniszczono, ludzi wygnano - 50 osób stało się bezdomnymi w jednej chwili.








Kasia

środa, 19 sierpnia 2009

Ostatni odcinek kenijskiej przygody


Tu Kasia. Chcę się z Wami podzielić czymś, co mnie bardzo poruszyło.

Rozmawiałam dziś z chłopakiem o imieniu Derick. Zamieniłam z nim wcześniej parę razy kilka słów, bo pojawiał się na spotkaniach wspólnoty. Ale dziś od słowa do słowa opowiedział mi historię swojego życia. Ma 23 lata. Jego rodzice rozeszli się wiele lat temu, gdy był jeszcze w podstawówce. Ojciec alkoholik w ogóle nie przejmował się losem pozostawionych dzieci. Bezrobotna matka była w stanie opiekować się jedynie dwójką najmłodszych z szóstki dzieci. Trójka starszego rodzeństwa Dericka rozpierzchła się po świecie. Nie wie on nawet gdzie są i co robią.

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Moze juz ostatni kenijski odcinek...


Im bliżej naszego wyjazdu z Mitunguu, tym czas zaczyna szybciej biec. Dziewczyny, jako że są tu już ponad 6 tygodni, tęsknią za domem. Ja jestem dopiero 3 tygodnie, więc tak na prawdę dopiero zaczynam rozumieć tutejszy "angielski", a i w Kimeru parę słów już znam :) Wszyscy jednogłośnie tęsknimy za polskim jedzeniem, bo tutejsze... po prostu jest :) kiełbasa i ser, które przywiozłem, już dawno temu się skończyły, a i zapasy kiśli i zupek instant szybko się kurczą. Czasami siedzimy sobie i wymieniamy, co zjemy po powrocie do domu, ale wiemy też, że będzie nam strasznie brakować tutejszych owoców: słodkich bananów, ananasów i pomarańczy :)

środa, 12 sierpnia 2009

Mieliśmy sporą przerwę w pisaniu, ale postaram się to nadrobić. Ostatnio dużo się dzieje. Od środy (5.08.09) prowadzimy zajęcia edukacyjno - sportowe dla dzieci. Przed południem zgarniamy dzieciaki z ulicy: znaczna większość - czasem nawet wszystkie - nie chodzi do żadnej szkoły, nie znają angielskiego, ale są bardzo chętne do wszelkiego rodzaju zajęć. Staramy się porozumiewać z nimi za pomocą gestów i na razie się udaje ;]

Po dwóch godz. żegnamy się i biegniemy pod prysznic. Szybki obiad + często-gęsto zupka "tsi minuti" i do następnych zajęć - pranie, pisanie, czasem krótkie spanko. Ok 15:00 lecimy na kolejne zajęcia - i tutaj nie można dopatrzeć się stałej grupy dzieciaków. Raz to była duża grupa ze szkoły, innym razem mieszanka z dwóch szkół i dzieci z ulicy, a ostatnio, w sobotę gościliśmy chłopaków z domu dziecka (dzieci ulicy). Definitywnie najlepiej pracuje się z tymi, które mają niewiele. Te ze szkoły są dość rozwydrzone, a czasem nawet nieprzyjemne.

środa, 22 lipca 2009

Dofu!


18.07
Sobote spędziliśmy z druga grupa dzieci adopcyjnych, jest ich tam 15. Prawie wszyscy mieszkaja w malej wiosce oddalonej od Mitunguu ok. 50 km, po drugiej stronie Meru, gdzie panuje ogromna bieda, bardzo się roznia ich warunki od wczesniej odwiedzonych dzieci. Mieszkaja w malych domkach ulepionych z gliny lub zbitych z desek, często brakuje jedzenia, gdy Francis do nich przyjezdza (raz w miesiącu), to zawsze organizuje im posilek, tym razem był to kawalek chleba i kubek herbaty z mlekiem. Zazwyczaj dostaja cos cieplego, ale chyba zbiegly się dzieci z calej okolicy i w sumie było ich 70-80. My ruszyliśmy z piosenkami, zabawami (po Kenii chyba każdy z nas będzie miał dosc tumby, klaszczmy w dlonie, Tys jak skala itp., śpiewaliśmy to tutaj milion razy:), a oni odpowiedzieli swoimi tancami. Potem podzieleni na grupy przygotowali rysunki, większość z nich nigdy nie mialo kredki w reku, ale bardzo się zaangażowały. Na koniec wspolne ogladanie prac, oklaski, zdjęcia, mowa Francisa i powrot do domu.

poniedziałek, 20 lipca 2009

Asante sana!


Niedzielny poranek uplynal na oczekiwaniu na sygnal od wracającego z Nairobi ks. Francisa, kiedy mamy wsiąść do matatu i uderzac do Nkobu (czyli do asfaltu:), a stamtąd już razem. Jednak nie nudziliśmy się: o 7.15 msza a po sniadaniu przyszly dzieciaki i Marysia uczyla ich grac na gitarze, a oni uczyli nas piosenek w Suahili, co okazalo się strzalem w dziesiątkę, bo na poniedziałkowej mszy wszyscy az odwracali się ze zdziwienia, gdy usłyszeli, ze na uwielbienie spiewamy ich piosenke.
Wracajac do niedzieli, to z Francisem i odebrana z lotniska Australijka udaliśmy się do siostr, u których będzie wolontariuszka przez najbliższy miesiąc. A tam czekal na nas smaczny obiad i spotkania z proboszczem, nastepnymi siostrami, a potem w drodze powrotnej kolejna parafia i zabawy z dziecmi, sa tak chetne do wszystkiego. Tak minela niedziela.
Poniedziałek bardzo intensywny. Przedpoludnie spędziliśmy w szkole sw. Franciszka czyli za plotem, mogliśmy posłuchać jak wyglada u nich nauka, jakie maja problemy itp. Oczywiście przeszliśmy się po wszystkich klasach: najmłodsze nie mogly przestac śpiewać, a najstarsze pytac o wszystko. Pewnie jeszcze dzisiaj pojdziemy tam w przerwie obiadowej pośpiewać i pobawic się z nimi, a ze starszymi przeprowadzimy lekcje o Polsce itp.

poniedziałek, 13 lipca 2009

Muga!


Muga!
Może jeszcze dwa slowa o wizycie u biskupa. Nie był on tak otwarty i serdeczny jak tutejsi ksieza, oczywiście rozmowa milo się toczyla, ale dystans jednak pozostal. Francis tez się troche inaczej zachowywal, wiec pelny szacunek do biskupa. Nie ma raczej hura radości, ze ktos przyjechal i może cos z tego będzie na przyszłość, bo takich jak my pewnie wielu przyjezdza. Francis potem przekazal nam, ze biskupowi podobaly się prezenty, które mu wreczylismy, jeszcze wspomnial, ze chetnie wpadlby do Mitunguu (tak właściwie nazywa się nasza miejscowość) żeby zasmakowac polskich potraw:)

niedziela, 12 lipca 2009

KARIBU!!!

Kasia i Marcin, którzy są teraz w Kenii prosili żebym przerzucił ten post na stronę o adopcji, bo nie wszyscy wchodzą na stronę główną Diakonii Misyjnej. Niniejszym to czynię (jutro kolejna część):

Jest 10.47 i jesteśmy w Kenii, w Nairobii. Nareszcie.
Dziewczyny spia, bo podroz dala się nam we znaki. Nie mamy nic do zarzucenia tureckim liniom, ale w sumie trwala 12 godzin. Nie obylo się bez przygod. Po wyladowaniu i wypelnieniu wszystkich formularzy wizowych i jeszcze związanych ze swinska grypa, odebraliśmy nasz bagaz, odziwo nic nie zaginęło, wybieglismy cali szczesliwi do hali przylotow, a tam na nas nikt nie czekal… Dzwonimy do o. Francisa, ale słyszymy tylko, ze nie jest osiągalny. Stoimy, czekamy, dzwonimy. Rozlozylismy się z powrotem na lotnisku z mysla, ze jakos doczekamy 6.30 czyli tutejszego wschodu słońca i ruszymy do miastu na poszukiwanie hotelu. Caly czas tez wierzyliśmy, ze Francis się pojawi. Ubralismy się co było pod reka, bo temperatura na dworze chyba spadla do 10 st., ludzie dokola nas chodzili w kurtkach, czapkach. Na szczescie ok. 3.30 otrzymalismy smsa, ze Francis jest już blisko. I tak dotarliśmy o 4.30 do campusu Uniwersytetu Kenyatty, gdzie jeszcze jedna noc ugoszcza nas znajomi Francisa.
Dzisiaj w planach spacer po Nairobii, a jutro ruszamy do Meru.

sobota, 30 maja 2009

Sytuacja w Kenii


Jakiś czas temu pisaliśmy o suszy w Kenii i problemach ze zdobyciem żywności. Poniżej relacja osób, które pojechały do Korr, małej wioski na granicy z Sudanem, aby przekazać pomoc żywnościową. Więcej zdjęć można obejrzeć tutaj.

"Najgorzej było w marcu. Długa pora deszczowa, która miała trwać od października do grudnia, przyniosła tylko niewielkie opady. Północna Kenia, którą pokrywają piaski pustyni i półpustyni, zaczęła odczuwać skutki suszy. Mieszkańcy tych terenów, plemiona Turkana, Pokot, Samburu, Rendille z dnia na dzień traciły kolejne zwierzęta, ich jedyny majątek.

Stada kóz, owiec i wielbłądów, które jeszcze pozostały przy życiu, pasterze prowadzili na coraz bardziej odległe pastwiska, pozostawiając swoje rodziny w wioskach praktycznie bez środków na przeżycie.

poniedziałek, 25 maja 2009

Pokaz slajdów o adopcji

Grupa młodzieżowa z parafii NMP Matki Kościoła w Sulejówku przygotowała pokaz slajdów o naszej adopcji i o dzieciakach z Kenii. Dziękujemy szczególnie Oli i Monice!
Zachęcamy do obejrzenia, ściągnięcia i wykorzystania u siebie.

czwartek, 23 kwietnia 2009

Kim jest ks. Francis?

Oto fragmenty jednego z pierwszych maili od ks. Francisa do ks. Piotra Główki, w którym pisze on o sobie, o swojej pracy, o sytuacji i potrzebach chrześcijan w Kenii. Żebyście wiedzieli od kogo to się wszystko zaczęło :)

"Nazywam się ks. Francis Gaciata, ukończyłem studia teologiczne w Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża, prowadzonym przez Opus Dei. Jestem jednak księdzem diecezjalnym.
Moja diecezją jest MERU. Moim biskupem jest J. Eksc. ks. Bp SALESIOUS MUGAMBI.
W diecezji jestem odpowiedzialny za zarządzanie, koordynuję w imieniu biskupa wszelkie sprawy związane ze sprawami personalnymi.

środa, 22 kwietnia 2009

Susza w porze deszczowej

Oficjalnie w Kenii trwa teraz dłuższa z dwóch pór deszczowych. Jednak ks. Francis pisze, że od lutego nie spadła ani kropla deszczu... Prosi o modlitwę - o deszcz.

Jego słowa:
"The situation is bad. People planted in February waiting for rain in March, but no sign upto now."

wtorek, 17 marca 2009

Malaria

Dostałam maila od ks. Francisa! Oto on w wersji oryginalnej i polskiej:

"Dear Sister in Christ,
Peace and Love of Christ be with you.

I am now very ok. I did a mistake of not worring about my health. My only time I had was when I was saying my prayers. I had no time to listen to my body, it gave me a number of signals but I was deaf. Anyway, I learnt a leason - to serve these people I need to take care of myself.In the past many people have told me that.

I had Malaria, but I could not go to hospial in time,it muiltplied a lot,I just found myself in hospital! I was treated and I am ok.

With malaria, you just need to take medicine after you sense it.
I am strong now, all is passed.

We got the money, children are in school. By Easter you will get more news.

Extend my love to all.
We are in lent - so I wish you all, all the best.

Thank you,
Francis."

Witam serdecznie

No - wreszcie udało mi się zsiąść do pisania wiadomości na naszego bloga adopcyjnego. Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którzy już adoptowali swoje dziecko w Kenii w Meru, jak i tych, którzy się dopiero zastanawiają.
Postaramy się pisać trochę częściej - ale niestety - dużo zależy od o. Francisa, który rzadko odpowiada na nasze maile i pisze niestety dość mało - lakonicznie. Teraz np. wiemy, że przez ostatnie miesiące chorował. Módlcie się żeby nasze kontakty listowne były częstsze i żeby można było zacząć regularną korespondencję z naszymi dziećmi.
Adoptowaliśmy już 26 dzieci. Wielka to radość dla nas. Zachęcamy dalej. Niedługo pojawią się zaktualizowane zdjęcia tych, które są już adoptowane i tych, którzy jeszcze nie.
Pozdrawiam serdecznie
ks. Piotr Główka


Ps. Przy okazji - film naszych dużo lepiej doświadczonych braci z podobnej organizacji, którą chcemy naśladować - Chalice.

środa, 21 stycznia 2009

Krzyk z Kenii...

Oto fragment maila od ks. Francisa, który pisze o głodzie w Kenii:

"Dear Friends,
As I am writing to you, I am among those around the world watching Obama inaguration.

But do you know what I've heard?! This event has cost around $170 million!!!!!!!!!!!!!!!!! Here, next to me, I have a patient sick out of hunger! What a contradition in this life. So unjust!!!!

Friends, at times there is only one thought which makes me really happy. When I see a child die of hunger, I get consoled by the fact that this is not our home. We are here, in this life only for NOT MORE THAT 150 YEARS.

Friends, as you take a cup of tea, as you take a sweet into your mouth, remember of these my loving children, they are lovely I tell you.I swear they are innocent like other children.

I imagine that if Jesus had no power to multiply bread, people would go home sad, they could forget His nice teaching.

As you pray today, ask Jesus to give me the same power. I cannot go on like this. How can a human being take only drinks for a week?

I believe in the Divine providence. I ask the Lord to give human beings a heart of compassion and self-giving.

I hope, I hope, I hope. Yes, I firmly hope there is a way out.

For any help, please, you may give my brother priest, Rev.Fr.Piotr.

I thank God for you, friends.

Fr.Francis"

niedziela, 18 stycznia 2009

Kenia: 10 milionów mieszkańców zagrożonych głodem

10 milionów mieszkańców Kenii jest zagrożonych głodem, gdyż w wyniku suszy zbiory są słabe - poinformował kenijski rząd.
Ogłosił on też stan wyjątkowy w całym kraju i zniósł cła importowe na kukurydzę do następnych większych zbiorów.

Ogłoszenie stanu wyjątkowego pozwala rządowi przenieść fundusze z projektów rozwojowych na pomoc żywnościową oraz skorzystać z funduszy rezerwowych przeznaczonych na katastrofy.

- Otwiera też drogi do innych interwencji - twierdzi rzecznik rządu Alfred Mutua.

Finanse Kenii są uszczuplone z powodu kosztów utrzymania 600 tys. osób, które uciekły ze swoich domów w wyniku powyborczych aktów przemocy w grudniu 2007 roku. Zginęło wtedy ponad tysiąc osób, a wielu rolników bało się wrócić do domów i uprawiać ziemię.

Rząd zamierza rozdawać żywność na obszarach dotkniętych przez suszę i ubogim w miastach. Chce też rozdawać i dofinansowywać nawozy, nasiona i narzędzia rolnicze.

W ramach Światowego Programu Żywieniowego ONZ udziela pomocy już 1,2 mln osób w Kenii. "Spodziewamy się, że liczba potrzebujących wzrośnie znacznie" - powiedział rzecznik programu Peter Smerdon.

Poprzednio stan wyjątkowy z powodu głodu ogłoszono w Kenii ponad cztery lata temu.

http://wiadomosci.onet.pl/1894460,12,1,1,item.html

piątek, 16 stycznia 2009

Modlitwa za adoptowane dziecko

Proszę Cię, Panie, za moje dziecko, które swoim sercem adoptowałem. Pragnę mu pomóc, aby mogło ukończyć szkołę i usamodzielnić się, ale nade wszystko, aby mogło doświadczyć godności bycia Dzieckiem Bożym. Błogosław wszystkim jego poczynaniom, daj mu zdrowie duszy i ciała oraz szansę na lepsze życie w normalnym społeczeństwie.
Niech w swoje życie niesie przesłanie, że Bóg jest dobry i miłosierny. Maryjo Matko wszystkich dzieci, miej w opiece (imię dziecka ). Amen.

Czemu decydujemy się na adopcję?

Na adopcję na odległość zdecydowałam się, gdy poczułam w sercu pragnienie niesienia pomocy dziecku żyjącemu w warunkach, w którym brakuje podstawowych potrzeb takich jak: wyżywienia, lekarstw i edukacji. Zaczęłam myśleć o tej formie adopcji już dwa lata temu, a bardziej konkretnie od roku. Mój znajomy, widząc mnie w kościele, gdzie do mojego wózka inwalidzkiego podbiegł półtoraroczny chłopczyk, zapytał mnie, czy nie chciałabym zaopiekować się takim maluchem na odległość. Spytałam w jaki sposób, a on wyjaśnił mi na czym polega adopcja na odległość. Choć słyszałam nieraz o takiej formie pomagania ubogim dzieciom z telewizji, to jednak nie trafiło do mnie tak jak słowa przyjaciela. Przez dłuższy czas miałam wątpliwości, czy podołam finansowo,lecz myślę że każda decyzja podjęta przez nas jest najpierw niewiadoma. Czuję, że adopcja serca nauczy nas odpowiedzialności i jak być dobrym adopcyjnym rodzicem dla dziecka, które Bóg postawił nam na drodze naszego życia.
Ewa

czwartek, 15 stycznia 2009

Koordynatorzy

Od Adopcja na odległość Ruchu Światło - Życie

Sylwia Lisiecka
Urodziłam się w Gdańsku, ale większość życia, jak na razie, spędziłam w Legionowie pod Warszawą.
Z wykształcenia jestem psychologiem, z miłości i powołania żoną, z łaski Bożej mamą :)
Moja droga w Ruchu Światło-Życie rozpoczęła się w 1996 roku. W latach 1996 -2005 należałam do wspólnoty młodzieżowej, a od sierpnia 2005 roku wraz z mężem formujemy się w kręgu Domowego Kościoła.
Mój udział w diakonii misyjnej rozpoczął się wraz ze spotkaniem księdza Francisa w czasie jego wizyty w Legionowie.
Od Adopcja na odległość Ruchu Światło - Życie



Od Adopcja na odległość Ruchu Światło - Życie
Kasia Januszewska
Od urodzenia mieszkam w Halinowie pod Warszawą. Ukończyłam Kolegium
Nauczycielskie Języka Angielskiego, a teraz studiuję wiolonczelę na
Akademii Muzycznej w Poznaniu. Gram w Unplugged Orchestra. Do Ruchu
Światło - Życie należę wstępnie od 1999, a na dobre od 2005 roku. Od
listopada 2007 do sierpnia 2008 roku pomagałam w misyjnej parafii w
Atyrau w Zachodnim Kazachstanie. A teraz z radością pomagam w adopcji na
odległość :)
Od Adopcja na odległość Ruchu Światło - Życie





Ania Traczykiewicz
Cieszę się, że mogę uczestniczyć w dziele adopcji na odległość. Jestem z Warszawy. W 2006 roku ukończyłam Wydział Nauk Ekonomicznych UW. Zawodowo jestem księgową i lubię swoją pracę.
Niezawodowo lubię tańczyć, czytać książki i podróżować.
W Ruchu Światło-Życie jestem od 12 r.ż, więc już całkiem sporo i nie żałuję :)








Ks. Piotr Główka
Pochodzę z Sulejówka, a także od 5 lat pracuję w parafii NMP Matki Kościoła w tym mieście. Jestem księdzem od 1995 roku. W latach 1999-2008 byłem Moderatorem Diecezjalnym Ruchu Światło - Życie diecezji warszawsko - praskiej. Od 2007 jestem także moderatorem Diakonii Misyjnej naszego ruchu.

Od Adopcja na odległość Ruchu Światło - Życie




 Jarek Deska
Urodzony w Warszawie, ale podobnie jak Sylwia, większość życia spędziłem w Legionowie. Z wykształcenia i w pracy jestem ekonomistą, również z wykształcenia i z zamiłowania turystą. W Ruchu Światło-Życie od 1998r, a w Diakonii Misyjnej od 2008. W wakacje 2009r. byłem jednym z uczestników diakonijnej wyprawy do Kenii związanej z programem adopcyjnym. Moje serce zostało w Kenii już chyba na zawsze, dlatego na tym blogu będę starał się przybliżyć Państwu Kenię, jej ludność i kulturę.



środa, 14 stycznia 2009

Następne dzieci do adopcji

Poprzednia grupa dzieci w całości znalazła już sponsorów. Potrzeby wciąż są jednak ogromne - ks. Francis przesłał ponad 30 kolejnych. Oto one:







Janis Makena, ur.02/09/2003 - adoptowana









Joshua Kaberia, ur.24/07/2004 - adoptowany









Jackline Mukami, ur.02/04/2001 - adoptowana









Beatrice Kianira, ur.05/05/2002 - adoptowana









Peter Murangiri - adoptowany









Peter Mwiti, ur.18/02/2002 - adoptowany









Evans Munene, ur.07/07/2004 - adoptowany









Ruth Kiende, ur.03/05/2001 - adoptowana









Mercy Kagwiria, ur.02/08/2001 - adoptowana








Faith Makena, ur.01/01/2004 - adoptowana









Kelvin Muriki, ur.01/01/2001 - adoptowany









Rebecca Ntinyari, ur.02/07/2002 - adoptowana









Boniface Mutethia, ur.02/07/2001 - adoptowany









Glory Kinya, ur.02/02/2002 - adoptowana









David Kinyua, ur.2001 - adoptowany









Ephastus Mwika, ur.01/03/2002 - adoptowany









Salestine Mworia, ur.11/11/2001 - adoptowany









Faith Kananu, ur.14/07/2003 - adoptowana









Nancy Kathure, ur.03/02/2002 - adoptowana









Titus Mwenda, ur.2002 - adoptowany









Mark Mutethia, ur.10/10/2003 - adoptowany










Godfry Mburugu, ur.17/07/2003 - adoptowany









Fredrick Mugambi, ur.08/11/2001 - adoptowany









Felista Mukami, ur.03/03/2002 - adoptowana









Jerald Muthomi, ur. 26/01/2001 - adoptowany









Joseph Gitonga, ur. 04/32/2000 - adoptowany









Stella Kananu, ur. 17/03/2001 - adoptowana









Robert Mugambi, ur. 20/11/2003 - adoptowany









Alison Gitonga, ur. 05/04/2003 - adoptowany









Felomine Makena, ur. 02/12/2003 - adoptowana









Leonard Mutethia, ur. 20/08/2002 - adoptowany









Joyce Kauria, ur. 16/02/2002 - adoptowana









Consolata Kirito, ur. 24/02/2002 - adoptowana