sobota, 31 grudnia 2011

Rok 2011 czas pożegnać...

To już ostatnie godziny 2011 roku, dlatego warto w kilku słowach podsumować to co się w nim działo. Te ostatnie dwanaście miesięcy, to był bardzo ważny i intensywny czas w Adopcji.
Jeśli dobrze policzyłem, to w mijającym roku swoich adopcyjnych rodziców znalazło 57 dzieci, a to oznacza, że co tydzień kolejne dziecko dostawało szansę na lepsze jutro. 

 
Zbudowaliśmy dwa nowe, luksusowe, bo drewniane domy, wyposażone w łóżka z materacami. Ostatnio, z inicjatywy samych rodziców adopcyjnych, jedna rodzina ma już w swoim domu światło, druga już za kilka dni również dostanie w prezencie solar.
Na odbudowę internatu i rozbudowę szkoły w Amungenti zebraliśmy do tej pory prawie 20.000zł, co pozwoliło między innymi na przykrycie blachą nowobudowanego skrzydła szkolnego.

sobota, 24 grudnia 2011

Bóg się rodzi...

"Na świecie było Słowo,
a świat stał się przez Nie,
lecz świat Go nie poznał.
Przyszło do swojej własności,
a swoi Go nie przyjęli.
Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli,
dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi,
tym, którzy wierzą w imię Jego..
A Słowo stało się ciałem 
i zamieszkało wśród nas.
I oglądaliśmy Jego chwałę,
chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca,
pełen łaski i prawdy."
                                           J 1,10-12,14

W zimnej szopie, na sianie rodzi się Syn samego Boga. Przychodzi do chorych, cierpiących, samotnych, ubogich, by dać im nadzieję i miłość. Niech w te Święta nie zabraknie Wam tych wszystkich darów, które przynosi Nowonarodzony i z radością dzielmy się tymi darami z potrzebującymi. 

Błogosławionych Świąt życzy zespół koordynujący

sobota, 10 grudnia 2011

Szopka, solar i co dalej?

Na półmetku adwentowego oczekiwania na Boże Narodzenie mogę zakomunikować, iż uzbieraliśmy już 2400zł na "Szopkę w Kenii i Pakistanie", czyli możemy już kupić 2 krowy. Aby zakupić planowany przez nas szopkowy komplet (krowę, kozę i owcę) do Misji w Laare, sierocińca w Matetu i do Chrześcijańskiej wioski w Pakistanie, potrzebujemy jeszcze nieco ponad drugie tyle.
Zebraliśmy również 520zł na solar dla rodziny Festusa, Teresii, Leah, Caroline i Florence. Oznacza to, że mamy już 2/3 potrzebnej kwoty, a jeśli zbierzemy jeszcze 250, to dzieciaki już niedługo będą mogły cieszyć się świecącą żarówką w domu.

środa, 7 grudnia 2011

Krzyk krwi


Chrześcijanie są najbardziej prześladowaną grupą religijną na całym świecie. Jednak to, co ostatnio dzieje się w Pakistanie, wydaje się nie do opisania. Jednak spróbuję…


Wielu usłyszało już historię, pochodzącej z wioski Ittanwali, Asii Bibi, aresztowanej na mocy kontrowersyjnego prawa przeciw bluźnierstwu. W listopadzie ubiegłego roku, Asia została skazana na śmierć za domniemane bluźnierstwo przeciwko prorokowi Mahometowi. Za to, że wyznała po prostu swoją prawdę wiary koleżankom, które naciskały ją, by przeszła na islam, mówiąc, że Chrystus zmarł za nasze grzechy i zmartwychwstał, czego nie zrobił dla nas Mahomet. Jedno zdanie, wypowiedziane na podstawie Ewangelii, przyczyniło się do pobicia Asii przez koleżanki, umieszczenia w więzieniu i skazania. Proces odwoławczy trwa. Tak, ten fakt stał się w miarę głośny. Wciąż zbierane są podpisy z protestem na stronie: www.callformercy.com. Jednak pakistańska ziemia jest przesiąknięta wieloma strasznymi wydarzeniami, o których świat zdaje się milczeć.

wtorek, 29 listopada 2011

Światło nadziei

"Jestem mamą adopcyjną Leah Kanario. Dziewczynka pochodzi z biednej rodziny, ma czworo rodzeństwa: Festus, Teresia, Florence, Caroline.  Mama dzieci choruje na gruźlicę, a ojciec nie jest w stanie samodzielnie utrzymać rodziny. Dzieci mają rodziców adopcyjnych, do których dziś chciałabym się zwrócić z prośbą..
Nadchodzą Święta Bożego Narodzenia. Jest to czas łaski, miłości, niesienia pomocy.. Marzy mi się, by rodzina dostała na Święta baterię słoneczną, by w końcu w ich domu można było zapalić żarówkę. Światło jest symbolem wiary, wieczności, Boga. Światło niesie ciepło, a wraz z ciepłem pojawia się nadzieja na lepsze jutro.

poniedziałek, 28 listopada 2011

Jeden dzień z życia Misji Laare

Dzisiaj był bardzo pracowity dzień. Rano poszliśmy zanieść solar rodzinie Ann Kathure, Boniface Mwenda, Fridah Kawira, Daina Gacheri, Irene Kiende i Glroty Kagendo. To była wielka niespodzianka dla matki, ponieważ niczego się nie spodziewała. Była bardzo szczęśliwa i obiecała nadal modlić się za sponsorów.
Poszliśmy tam również później, by zobaczyć reakcję dzieci, kiedy przyjdą ze szkoły i zobaczą światło w domu. Dzieci wyglądały na bardzo szczęśliwe. Obiecały one poprawę w nauce, gdyż teraz będą mogły się uczyć zawsze, nawet po zachodzie słońca.

niedziela, 27 listopada 2011

Shopka dla Kenii i Pakistanu

Dziś rozpoczynamy Adwent - czas przygotowania do Narodzin naszego Zbawiciela. To również czas szczególnego zwrócenia uwagi na tych najbardziej potrzebujących. Wraz z Diakonią Ewangelizacji Diecezji Warszawsko-Praskiej i prowadzoną przez nią akcją "Święta w shopie" chcemy wspomóc najuboższe dzieci w Kenii i Pakistanie 

Choć Kenia to jeden z bardziej rozwiniętych i ucywilizowanych krajów afrykańskich, to nie zmienia to faktu, że nadaj zalicza się ona do krajów trzeciego świata, gdzie ludzie umierają z głodu i pragnienia, korupcja zniszczyła jakiekolwiek zaufanie do instytucji publicznych, a najbardziej na tym wszystkim cierpią oczywiście najmłodsi. Wiele dzieci zamiast chodzić do szkoły, musi pracować, by zarobić dla siebie, a czasem i dla swojego licznego rodzeństwa na miskę ryżu lub banana.

sobota, 26 listopada 2011

Podziękowania z Amungenti

Dziś otrzymaliśmy oficjalne pisma od księdza Dionizego - proboszcza parafii Amungenti, z podziękowaniami za pomoc przekazaną na rozbudowę szkoły.  My ze swej strony również jeszcze raz Wam dziękujemy za Wasze wielkie, otwarte serca i jednocześnie w dalszym ciągu polecamy Waszej pamięci szkołę w Amungenti, bo jak pisze Fr. Dionizy, jest tam jeszcze wiele do zrobienia.

"W imieniu Szkoły Podstawowej Św. Jana przyjmijcie podziękowania za Wasze finansowe wsparcie przesłane za pośrednictwem Projektu „Nadzieja” w celu zadaszenia szkolnych klas. Otrzymaliśmy 785 euro, dzięki czemu prace mogę postępować. Możemy nie być w stanie ukończyć klas do końca roku, zgodnie z naszymi oczekiwaniami, jednak Wasza pomoc pozwoliła uczynić nam kilka kroków na przód. Dzięki projektowi rozbudowy szkoły o osiem nowych klas lekcyjnych będziemy w stanie przyjąć więcej dzieci do szkoły.

Przyjmijcie wdzięczność od nas wszystkich.
Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i dostatniego Nowego Roku 2012."

czwartek, 24 listopada 2011

Moja magiczna podróż do Alicji z Krainy Czarów


Wielu darczyńców pyta nas, czy istnieje możliwość odwiedzin swojego adoptowanego dziecka w Kenii. Dla tych, którzy jeszcze nie pytali, a chcą wiedzieć, to owszem, jest to możliwe, co więcej, niektórzy z tej możliwości już skorzystali. 
Ci, którzy zaglądają czasem na bloga Misji Laare, na pewno już tego posta czytali, ale dla tych, którzy, nie mieli okazji przeczytać tej relacji, może stać się ona inspiracją do przeżycia niesamowitej przygody i wyprawy swojego życia.

Kiedy Alicja ze znanej nam bajki była małą dziewczynką, pobiegła za Białym Króliczkiem i wpadła do jego nory. Niespodziewanie znalazła się w fantastycznym świecie, gdzie znana nam logika zdarzeń na nic nie może się przydać, bo tutaj jest świat inny, magiczny, nieznany. I tak zaczyna się moja ukochana bajka…

środa, 16 listopada 2011

Dach w Amungenti

Dzięki ofiarności dobrodziejów z Polski marzenia o pokryciu dachem nowego budynku szkolnego w Amungenti powoli stają się rzeczywistością. W ubiegłym tygodniu odwiedziliśmy księdza Dionizego i nasze dzieci w Amungenti.
Dzieci pisały listy świąteczne do sponsorów chwaląc się wynikami całorocznej pracy i dziękując za pomoc w opłatach za szkołę (listy wyślemy pocztą w tym tygodniu, coby przed Bożym Narodzeniem do Polski dotarły), a my w tym czasie zwiedziliśmy z księdzem szkołę. Amungenti to małe królestwo, wszystko tam wydaje się być bajkowe: wielki ogród, gaj bananowy, zagroda pełną zwierząt i drobiu, szkoła na poziomie iście europejskim - wszystko to dla dzieci, których w tej chwili jest ok 600, ale od stycznia będzie ich jeszcze więcej.

czwartek, 20 października 2011

Tydzień Misyjny - czas na konkrety

Najbliższa niedziela 23 października jest obchodzona w Kościele jako Niedziela Misyjna, a następujący po niej tydzień, jest Tygodniem Misyjnym. To chyba dobra okazja do zadania sobie pytania, w jaki sposób ja mogę wesprzeć Misje?
Myślę, że każdy z nas może, a nawet powinien modlić się za Kościół Misyjny i nie tylko w ciągu nadchodzącego tygodnia. My oczywiście zachęcamy do szczególnej modlitwy za Kościół w Kenii. Chrześcijaństwo pojawiło się tam zaledwie sto lat temu i wciąż napotyka na wiele problemów, które hamują jego rozwój. Nadal pracuje tam wielu Misjonarzy, również z Polski. Praca w Misji, nie polega na chodzeniu od domu do domu i opowiadaniu ludziom o Jezusie Chrystusie. Misyjna codzienność, to bycie z ludźmi, pomoc w rozwiązywaniu ich problemów, to czyny miłosierdzia, które są najpełniejszym obrazem Boga Ojca.

niedziela, 16 października 2011

Fotki

Niestety z powodu ciągłego braku czasu, nie udało mi się jeszcze powysyłać zdjęć do wszystkich sponsorów, ale zapewniam, że ciągle nad tym pracuję. W ostatnich dniach wrzuciłem jednak na naszego adopcyjnego Picasa około tysiąca zdjęć zawartych w trzech albumach: "PRZEDSZKOLAKI ZE SLUMSÓW W MITUNGUU", "DRUGI NOWY DOM" i "TIGANIA". Sukcesywnie w sieci będą pojawiały się kolejne zdjęcia i filmiki.
Życzę miłego oglądania - Jarek

poniedziałek, 5 września 2011

Nowe konto

Przypominamy, że działa już nasze nowe konto:

94 1560 1111 2107 0220 1803 0007
Stowarzyszenie "Diakonia Ruchu Światło-Życie" 
ul. Blachnickiego 2
34-450 Krościenko

W związku ze zmianą banku, obecnie kursy walut prosimy sprawdzać na stronie:
Tak jak poprzednio, należy patrzeć na kurs sprzedaży USD

czwartek, 11 sierpnia 2011

Ostatni meldunek

Nie udało mi się napisać z Nairobi, bo cały czas biegaliśmy z Fr. Francisem i załatwialiśmy różne sprawy. Była też mała niespodzianka, bo ksiądz wiedział, jak bardzo chciałem jechać z dzieciakami z Laare na safari, dlatego zabrał mnie do parku żyraf, gdzie mogłem „pocałować” takiego niesamowitego zwierzaka.
W tej chwili jestem już w Amsterdamie i w sztucznej strefie zieleni na lotnisku, kwitnę razem ze sztucznymi kwiatkami czekając na samolot do Warszawy. To dobry czas na krótkie podsumowanie, bo w ciągu ośmiu godzin lotu z Nairobi przyszło już kilka refleksji.

niedziela, 7 sierpnia 2011

Czas pożegnań

Jak to zwykle w Kenii bywa, zmienił się lekko plan mojego powrotu, dlatego trzeba było przeorganizować wszystko. Pierwotny plan był taki, że jedziemy do Nairobi we wtorek, ale Fr. Francis ma do załatwienia tam jutro jakieś sprawy, więc skrócił mi się pobyt w Mitunguu o jeden dzień.
To pociągnęło za sobą kolejne zmiany, bo rzeczy, które chciałem załatwić w poniedziałek, musiałem przesunąć na wczoraj i dziś, dlatego też zmuszony byłem zrezygnować z zaproszenia na safari organizowanego przez s.Alicję dla dzieci z Laare. Mówi się trudno, żyje się dalej…

piątek, 5 sierpnia 2011

Mój dom...

Wiem, że wiele osób uważnie śledzi historię Agnes i Caroline, pragnę więc przekazać świeże wieści:
Pierwszej nocy Caroline obudziła się i zaczęła płakać, że chce chleba, ale Agnes szybko ją uspokoiła i mała zasnęła.
Dziś kiedy pojechaliśmy do Matetu, to rozradowana Agnes biegła na przedzie całej grupy dzieci. Kiedy Father zapytał, czy chcą odwiedzić rodzinę w domu, to Agnes szybko odpowiedziała, że jeśli rodzina chce je zobaczyć, to może do nich przyjechać, a ich dom jest teraz w Matetu!!!

Nowy początek

Dla Caroline i Agnes to był pewnie jeden z najważniejszych dni w życiu. Wczoraj przed południem dostaliśmy informację, że wszystkie dokumenty potrzebne do zabrania dziewczynek z domu są już gotowe i możemy przystąpić do działania.

środa, 3 sierpnia 2011

Nasze dzieci ze slumsu

Dokładnie za tydzień będę już w drodze powrotnej do Polski, a tu wciąż tyle spraw do załatwienia. Wczoraj rozpoczęliśmy więc odwiedziny tych rodzin, które mamy najbliżej, czyli te mieszkające w slumsie w Mitunguu.

wtorek, 2 sierpnia 2011

To był hard core...

W piątek z samego rana, czyli tutejszym zwyczajem koło południa, ruszyliśmy z Agatą na północ. Najpierw matatu z Mitunguu do Nkubu, później z Nkubu do Meru. Tam chciałem załatwić kilka spraw, między innymi wypłacić parę groszy z bankomatu, bo zasoby w portfelu już się kończyły.

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Zaległe wieści

Fr. Francis z dziećmi
Były egzaminy, są też wyniki. Najlepszym okazał się być nasz chłopiec Kelly Mutuma. Wczoraj odbyło się wręczenie nagród. Nie ważne, kto zajął które miejsce, prezenty dostali wszyscy, ale najlepsi dostaną wyjątkową szansę nauki w Matetu.
Były tańce, śpiewy i oczywiście przemowy. Ja też musiałem powiedzieć coś od siebie. Wręczyłem również najlepszemu chłopcu i najlepszej dziewczynce małe upominki, które przekazali mi mój siostrzeniec i siostrzenica, chcący podzielić się swoimi zabawkami z kenijskimi dziećmi.

środa, 27 lipca 2011

Ferie zimowe

Co prawda zmieniłem lokalizację, ale chwilowo zostanę jeszcze przy wątku szkolnym, bo w tej chwili, jak Kenia długa i szeroka, trwają egzaminy podsumowujące drugi trymestr roku szkolnego. Myślę, że to dobra okazja do wyjaśnienia jaki system edukacji panuje w Kenii.

niedziela, 24 lipca 2011

Wszystko co dobre szybko się kończy


Mój pobyt w Laare dobiega właśnie końca. Dziś łapię matatu i udaję się na półkulę południową tzn. do Mitunguu, ogarnąć dzieci od Ks. Francisa. W Laare zostają jednak Monika i Klaudia, które o tym co się tu dzieje piszą na blogu misjalaare.blogspot.com do którego odwiedzania gorąco zachęcam.

sobota, 23 lipca 2011

Szkoła w Amungenti

Kilka miesięcy temu zwracaliśmy się do Państwa z prośbą o wsparcie odbudowy spalonego internatu w szkole podstawowej w Amungenti. Dziękujemy za każdą przekazaną na ten cel złotówkę, ale to co zebraliśmy nie starczyło jednak na wiele, bo potrzeby były ogromne.

piątek, 22 lipca 2011

Amungenti

W środę udaliśmy się do Amungenti by odwiedzić naszą siódemkę dzieci, która pochodzi z tej wioski. O tamtejszej szkole pisaliśmy już jakieś pór roku temu, gdy spalił się internat, na którego odbudowę zbieraliśmy środki. O odbudowie i potrzebach tej szkoły będzie następny post, więc teraz nie chcę się bardzo na ten temat rozpisywać

czwartek, 21 lipca 2011

Jak niewiele do szczęścia potrzeba

Myślę, że najwyższy czas by podsumować budowę domu dla rodziny Ann, Fridah, Daina, Irene i Bonifacego. Z wielką radością mogę ogłosić, że zebraliśmy trzy tysiące złotych, co oznacza, że mamy nadwyżki 500zł. Oczywiście to co zebraliśmy „górką” również się przyda, by zakupić koce, garnki i inne rzeczy, których w domu brakuje.  

wtorek, 19 lipca 2011

Ostatnie odwiedziny w Laare

Moja wizyta w Laare nieuchronnie zbliża się ku końcowi, dlatego mocno przyśpieszyliśmy z odwiedzinami naszych dzieci w domach. Sprawę ułatwiła s.Makena, która wróciła w piątek z urlopu i może mi pomoc w wycieczkach po buszu.
Wczorajsze przedpołudnie poświęciliśmy na odwiedzenie domu Judy Kamathi, Schadracka Nkunja i Stelli Kendi. Mieszkają oni jakiś kilometr od szkoły w bardzo malowniczym zakątku Laare między pagórkami. Skrawek ziemi na którym znajduje się ich chata należy do rodziny, mają też kawałek pola na którym uprawiają kukurydzę, banany, fasolę i oczywiście mira.

niedziela, 17 lipca 2011

Kolejna wyprawa w busz

Dom Martina
Ostatnie dni w misji są bardzo pracowite, dużo się dzieje i nie sposób wszystkiego opisać, bo oprócz codziennych zajęć mamy sporo dodatkowej pracy. Na szczęście jest też więcej rąk do pracy. Na trzy miesiące przyjechały tu dwie wolontariuszki z Polski – Monika i Klaudia, które podczas mojej nieobecności w Laare odwaliły kawał dobrej roboty przy okładaniu nowych książek zakupionych do szkoły. Ja kiedy wróciłem do misji, włączyłem się w tę pracę i wczoraj wreszcie mogliśmy zawieźć taczką wszystkie, obłożone już  książki do szkoły.

czwartek, 14 lipca 2011

Woda to życie

Wiem, że również w Polskich mediach pojawiły się ostatnio informacje o tragicznej suszy panującej w Afryce, o żniwie jakie zbiera ona również w Kenii. Dlatego i ja chciałbym zająć się tym tematem, bo miałem okazję rozeznać się trochę w tyj materii.
Gdy wracałem po kolacji u sióstr do siebie, towarzyszył mi dziś mały kapuśniaczek, a gdy w poniedziałek s.Alicja jechała z jednym chłopcem do szpitala, to zazieleniona sawanna zdradzała się, że niedawno musiał tam padać deszcz. To jednak nie zmienia faktu, że panująca tu susza jest podobno największa od 60 lat.

środa, 13 lipca 2011

Budujemy nowy dom!!!

Właśnie dziś przypada półmetek mojego pobytu w Kenii i nie wiem jak to się dzieje, ale czas zaczyna coraz szybciej uciekać, a mi się wydaje, że mam tu do zrobienia więcej rzeczy, niż miałem w planie przed przyjazdem….
Coraz trudnie też mi znaleźć czas na pisanie, bo bardzo dużo się dzieje, ciągle gdzieś się przemieszczam i chciałbym to wszystko opisać, bo myślę, że jest to bardzo cenne i ważne, ale kiedy wracam do domu, marzę tylko o prysznicu i łóżku.

niedziela, 10 lipca 2011

Tigania

Jestem właśnie po czterogodzinnej Mszy w kimeru, więc muszę odreagować, dlatego siadam do pisania. W dodatku jest co opisywać, bo ostatnie dni były dosyć bogate w wydarzenia.
Po kolejnych modyfikacjach naszego planu, w piątek rano wyruszyliśmy do Meru, gdzie załatwiliśmy kilka spraw, zjedliśmy obiad i rozdzieliliśmy się. Fr. Francis ruszył do kolejnych swoich zajęć, a ja z Agatą złapaliśmy matatu do Tiganii - jest to miejscowość w pobliżu której mieszkają nasze dzieci od Ks. Francisa.

czwartek, 7 lipca 2011

Wind of change

Tak jak już pisałem w poście o podróżowaniu matatu, również do Mitunguu dociera wielki świat. Droga z Nkubu szykowana jest pod asfalt, a inne zostały wyrównane i lekko utwardzone, sklepy są lepiej wyposażone, a żarówek nie chowa się pod korcem.

Również ludzie się zmieniają, trudno co prawda to opisać, ale ich postawa, pewność siebie, sposób zachowania, ubiór, sprawiają, że to już nie są ci ludzie z wioski na końcu świata, w której byliśmy dwa lata temu.

wtorek, 5 lipca 2011

Domowe przedszkole?

Dziś Fr. Francis wrócił z Nairobi, gdzie odwoził jednych Włochów i skąd przywiózł kolejnych. Teraz jednak chce zająć się trochę naszymi sprawami, więc usiedliśmy, by spisać zadania jakie nas czekają w ciągu najbliższego miesiąca. Przy okazji trochę opowiedział mi o sprawach, które teraz bardzo go absorbują, o tym co robi dla sierot, dzieci ze slumsów i chorych na HIV.

niedziela, 3 lipca 2011

Matatu rządzi!

Jako, że ostatnimi dniami sporo podróżuję, to myślę, że warto opisać jak wygląda transport w Kenii, bo z europejskimi normami nie ma to wiele wspólnego!
Otóż zaczęło się w czwartek od tego, że chcieliśmy dostarczyć Mikeli i Brendzie nowe łóżko. Niby nic szczególnego a jednak. Dziewczynki mieszkają spory kawałek od Misji, więc trzeba było skombinować transport.

piątek, 1 lipca 2011

O Adopcji w Strefia Młodych Rzecznika Praw Dziecka

Strefa Młodych to serwis Rzecznika Praw Dziecka, w którym pisze się o młodych i dla młodych. Jest tam również miejsce poświęcone sytuacji dzieci w innych krajach.
Jakiś czas temu zaproponowano mi opisanie sytuacji najmłodszych w Kenii. Z propozycji tej skorzystałem i takim sposobem o naszym programie Adopcji na odległość można przeczytać na stronach Rzecznika Praw Dziecka.
To dla nas ogromne wyróżnienie, ale też szansa dla kolejnych dzieci w Kenii na lepsze jutro.

czwartek, 30 czerwca 2011

"NIE ODMAWIAJ DOBRA UPRAWNIONEMU, GDY MASZ MOŻLIWOŚĆ DZIAŁANIA"

Tym razem wracamy do sprawy niespełna z przed tygodnia, kiedy to odwiedziliśmy dom Ann, Fridah, Irene, Daina i Bonifacego. Otóż napisali do nas jedni ze sponsorów tej rodziny i zaproponował dla nich pomoc. 
Bardzo cieszy nas ta oddolna inicjatywa, dlatego przedstawiamy propozycję Pani Asi i Pana Marka:

środa, 29 czerwca 2011

Dzieci listy piszą, a my odwiedzamy kolejną rodzinę

Lilian Makena, Irene Kiende, Shelly
Kiende, Daina Gacheri, Niuton Mutea
Wczorajsze popołudnie upłynęło nam pod hasłem „dzieci listy piszą”. Niektóre prosto po szkole, inne dzieci już zdążyły pójść do domu się przebrać, by koło godziny 16 stawić się przy bramie u Sióstr.
Antony Mugendi,Christopher
Mwenda, Edward Kinoti
Pod daszkiem, gdzie niebawem powinna zacząć funkcjonować stołówka dla dzieci ze szkoły parafialnej, rozdaliśmy wszystkim kartki i długopisy i dzieci zaczęły pisać listy do swoich sponsorów. Większość z nich to maluchy, które w szkole uczą się na razie tylko języka kimeru, lub w angielskim dopiero początkują, dlatego korzystały chętnie z pomocy s.Makeny, by napisać choć kilka słów.

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Boże Ciało

Może nikt mi w to nie uwierzy, ale mamy tu dziś typowo angielską pogodę, jest mglisto, ponuro i na dodatek mży. Zegarki afrykańskie zwolniły jeszcze bardziej, ludzie na ulicę wychodzą jeśli muszą, tylko dzieciaki z parafialnej szkoły jakby nigdy nic kopią piłkę i tarzają się po tej mokrej, acz wysuszonej trawie.
W Misji też dziś spokojniej, bo s.Alicja odwozi aspirantki do Meru, s.Makena w biurze robi rozliczenie parafialne, s.Kasia w wielkim świecie, tj. w Nairobi wciąż załatwia formalności związane z wyjazdem do Madrytu, nowicjuszka Monika ogarnia dom po wczorajszym trzęsieniu ziemi, a ja mam wreszcie czas, by usiąść, zrobić sobie kisielek i opisać to, co przez ostatnie dni się działo.

piątek, 24 czerwca 2011

Ann, Fridah, Irene, Daina i Boniface

Wczoraj minął tydzień od mojego przyjazdu do Laare. Czuję się tu już bardzo swojsko, więc wieczorem, gdy s.Makena przyjechała z trzema sspirantkami z Meru, to witałem je już prawie jak gospodarz. :)
Ann Kathure
Aby domowy bilans się zgodził, s.Alicja z s.Kasią wyjechały do Nairobi celem zakupu kolejnej partii płytek do kuchni i załatwienia formalności związanych z wyjazdem s.Kasi na Światowe Dni Młodzieży do Madrytu.

czwartek, 23 czerwca 2011

Linet i Phinius

Dziś nie będzie o żadnych wydarzeniach czy tradycjach, ale przedstawiam dwójkę rodzeństwa, którą odwiedziliśmy w sobotę, ale jakoś nie było czasu, żeby ich opisać. Phinius ma już objawy choroby głodowej, dlatego nie zwlekając umieszczamy dzieci na liście oczekujących na adopcję

Matka zostawiła dzieci z ojcem gdy doświadczali ogromnej biedy. Ojciec dużo pił i nie myślał o dzieciach i żonie.  Zostawił dom i poszedł mieszkać na bazarze. Dzieci nie mają nikogo kto by zapewnił im życie i jedzenie. Phinias czasami dostawał coś od cioci, ale ona też jest bardzo uboga. Linet szukała pracy i została zatrudniona w rodzinie sąsiadów by opiekowała się małym dzieckiem i sprzątała mieszkanie. Obiecane miała wynagrodzenie 700 szylingów (7 euro) miesięcznie których jednak nigdy nie otrzymała. Pracowała tylko za jedzenie. Marzy o tym by ktoś jej pomógł wrócić do szkoły uczyć się.