Po miesiącu mama Janet ze swoimi dziećmi i mężem mogą wrócić do swojej zagrody. Dzieciaki przybrały na wadze, są odrobaczone i czyste, a co najważniejsze pomyślnie i skutecznie przeszły kurację lizakową - anty jigersową. Pozostało im wprawdzie dość znaczne uzależnienie od lizaków, ale to w ich przypadku niegroźne.
Do normy w wadze brakuje jeszcze każdemu po dwa kilogramy. Najważniejsze, że mogą już o własnych siłach wrócić do domu.
Opatrznościowo w tym czasie byli u nas włoscy wolontariusze, którzy zaoferowali pomoc w przeprowadzce. Przez miesiąc pobytu w wynajmowanym pokoju rodzina nagromadziła sporo rzeczy i cieszyli się ogromnie, gdy dowiedzieli się, ze do wioski wrócą autem. Dzieciaki nigdy w życiu nie siedziały w samochodzie, więc tym bardziej radość była kosmiczna!
Nam było mniej radośnie, gdy okazało się, że miejsce, gdzie można dotrzeć samochodem, to dopiero połowa drogi. Reszta to wspinaczka na sam szczyt jednego z otaczających Laare pagórków.
Na szczęście w pomoc zaangażowały się wszystkie dzieci z sąsiedztwa, każdy złapał coś, co mógł ponieść na szczyt i ruszyliśmy do góry.
Po dotarciu na miejsce i krótkim odpoczynku pomogliśmy rodzicom urządzić mieszkanie na nowo.
Dzień wcześniej matka dzieci otrzymała lekarstwo do dezynfekcj całego mieszkania. Więc tuż przed przybyciem rodziny była w domu, spaliła wszystko to, co mogło być w domu pełne insektów: worki na których spali, stare ubrania, liście bananów i korę. Wszystko to spłonęło, by wyeliminować powtórne złapanie robaków. Po raz kolejny i ostatni wręczyliśmy dzielnym dzieciakom po lizaku i obiecaliśmy zaglądać do nich od czasu do czasu.
Po powrocie do domu, po kilku dniach zobaczyłam że z gór nie wróciłam sama: razem ze mną zamieszkało w Laare 7 jigarsów, powoli podjadając moje stopy :)
s. Alicja
źródło: Misja Laare blog
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz