18.07
Sobote spędziliśmy z druga grupa dzieci adopcyjnych, jest ich tam 15. Prawie wszyscy mieszkaja w malej wiosce oddalonej od Mitunguu ok. 50 km, po drugiej stronie Meru, gdzie panuje ogromna bieda, bardzo się roznia ich warunki od wczesniej odwiedzonych dzieci. Mieszkaja w malych domkach ulepionych z gliny lub zbitych z desek, często brakuje jedzenia, gdy Francis do nich przyjezdza (raz w miesiącu), to zawsze organizuje im posilek, tym razem był to kawalek chleba i kubek herbaty z mlekiem. Zazwyczaj dostaja cos cieplego, ale chyba zbiegly się dzieci z calej okolicy i w sumie było ich 70-80. My ruszyliśmy z piosenkami, zabawami (po Kenii chyba każdy z nas będzie miał dosc tumby, klaszczmy w dlonie, Tys jak skala itp., śpiewaliśmy to tutaj milion razy:), a oni odpowiedzieli swoimi tancami. Potem podzieleni na grupy przygotowali rysunki, większość z nich nigdy nie mialo kredki w reku, ale bardzo się zaangażowały. Na koniec wspolne ogladanie prac, oklaski, zdjęcia, mowa Francisa i powrot do domu.