Wreszcie jest chwila, żeby coś napisać, bo wiem, że wszyscy
czekają na jakieś wieści, ale szczerze mówiąc, nie wiem co mam napisać. Czas
biegnie, dużo się dzieje, ale nie jest to dla mnie nic nowego. Póki co, te same
miejsca, spotkania z dziećmi, dorosłymi, wszystko tak jak dwa lata temu, choć w
trochę innej już rzeczywistości.
No i chyba właśnie o tej nowej rzeczywistości tym razem
napiszę, bo nie mogę wyjść z podziwu, jak ten kraj się zmienia. Mam przecież
porównanie do Kenii z 2009 i 2011 roku i muszę przyznać, że jest to gigantyczny
skok cywilizacyjny.
Już samo lotnisko mnie zszokowało, gdyż dwa lata temu żegnał
mnie stary „kartonowy” terminal i te same korytarze dla odlatujących i
przylatujących. Kiedy w sierpniu tego roku dotarła do mnie informacja, że
spłonął terminal na lotnisku w Nairobi, stwierdziłem że to już całkowicie
sparaliżuje ten port, który jest przecież największym i najbardziej znaczącym
portem w środkowo-wschodniej Afryce. Okazało się jednak, że terminal jest
zupełnie nowy, jeszcze może nie skończony, ale wszystko jest na dobrej drodze.