sobota, 30 maja 2009
Sytuacja w Kenii
Jakiś czas temu pisaliśmy o suszy w Kenii i problemach ze zdobyciem żywności. Poniżej relacja osób, które pojechały do Korr, małej wioski na granicy z Sudanem, aby przekazać pomoc żywnościową. Więcej zdjęć można obejrzeć tutaj.
"Najgorzej było w marcu. Długa pora deszczowa, która miała trwać od października do grudnia, przyniosła tylko niewielkie opady. Północna Kenia, którą pokrywają piaski pustyni i półpustyni, zaczęła odczuwać skutki suszy. Mieszkańcy tych terenów, plemiona Turkana, Pokot, Samburu, Rendille z dnia na dzień traciły kolejne zwierzęta, ich jedyny majątek.
Stada kóz, owiec i wielbłądów, które jeszcze pozostały przy życiu, pasterze prowadzili na coraz bardziej odległe pastwiska, pozostawiając swoje rodziny w wioskach praktycznie bez środków na przeżycie.
Rząd kenijski zaczął interweniować niosąc pomoc żywnościową, ale jego możliwości były ograniczone. Poza ogólnoświatowym kryzysem finansowym, który dotyka także Kenię, brak deszczu pod koniec ubiegłego roku spowodował drastyczne zmniejszenie plonów w całym kraju, co uniemożliwiało "przerzucenie" niezbędnych ilości żywności na północ. W akcję udzielania natychmiastowej pomocy włączyły się także niektóre organizacje międzynarodowe. Sytuacja w wielu miejscach stała się dramatyczna.
Na północnym wschodzie kraju mieszkańcy wioski Lengima na początku kwietnia otrzymali pomoc. Nie mogli z niej jednak skorzystać, gdyż ziarna kukurydzy, z których przygotowują posiłki, trzeba ugotować. A tam od grudnia do dziś nie spadła nawet kropla deszczu. Organizowane transporty wody są nadal niewystarczające.
30 km na północ od Lengimy leży miejscowość Korr. Duża wioska zamieszkana przez prawie 20 tys. mieszkańców, z których blisko 3 tys. mieszka w ścisłym centrum miejscowości, a pozostali w rozproszonych wokół niej osadach (manyattach). To pasterze z plemion Rendille i Samburu, żyjący od pokoleń w skrajnie trudnych warunkach.
Rozległe tereny należące do tych plemion pokrywają piach i kamienie, a gdzieniegdzie tylko rosnące akacje stanowią punkty orientacyjne dla pasterzy. Tutaj, gdzie ludzie żyją poniżej 1 dolara dziennie, susza jeszcze bardziej obniżyła standard ich życia, które stało się teraz prawdziwą walką o przetrwanie. Samo życie jest tutaj najcięższą pracą. Krótka pora deszczowa, mająca nadejść w kwietniu i odnowić wyschnięte pastwiska, zakończyła się wymodlonymi (dosłownie i w przenośni) dwoma dniami niewielkich opadów. Deszcz pozwolił zazielenić się drzewom. Pojawiła się też woda w studniach. Jednak sytuacja ludności niewiele się polepszyła. Wychudzone owce i kozy wciąż padają z braku pożywienia. Mieszkańcy Korr nadal mają przed oczami widmo głodu.
Na domiar złego w sąsiednich miejscowościach wybuchła epidemia cholery. Korzystanie więc z nielicznych źródeł wody stało się dodatkowym zagrożeniem zdrowia i życia miejscowej ludności.
Kilka dni temu pracownicy Fundacji Simba Friends dotarli tu z transportem 16 ton żywności. 140 worków kukurydzy i 40 worków fasoli trafiło do mieszkańców Korr, Lengimy i 10 sąsiednich manyatt. Zakup żywności możliwy był dzięki wsparciu ze strony Fundacji, ośrodków misyjnych z Warszawy i Krakowa oraz indywidualnych osób. Dzięki niej blisko 8 tys. ludzi otrzymało pomoc, która pozwoli im przetrwać następne tygodnie. Ale co dalej ? Jak powinna wyglądać długofalowa pomoc dla tych ludzi?
Najgorszy okres jeszcze przed nimi. Kolejne opady deszczu spodziewane są w październiku".
Dla tych ktorzy moga i chca pomoc przesylam numer konta:
Volkswagen Bank, 34 2130 0004 2001 0411 3171 0002 z dopiskiem POMOC DLA KORR
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz