Zaczęło się już dawno, dawno temu, bo jakieś pół roku temu,
kiedy zgłosił się do mnie jeden z „tatusiów adopcyjny” z
taką propozycją, że pracownicy firmy, w której pracuje, z Panem Prezesem na czele, chcieliby zorganizować wysyłkę większej ilości
najpotrzebniejszych artykułów dla dzieci z Kenii.
Po wszystkich ustaleniach z s.Alicją na temat „co jest
najbardziej deficytowym towarem”, udało się określić, że rzeczoną paczką
wyślemy buty, ciepłe ubrania i plecaki. Firma C&C Partners Telecom
określiła wagę na 300kg i w taki sposób w okolicach Wielkiej Nocy
przeprowadziliśmy krótką, acz owocną zbiórkę darów.
Zaangażowały się firmy, szkoły, no i oczywiście mnóstwo
ludzi o WIELKICH sercach. W rezultacie udało się uzbierać ponad 300kg butów,
plecaków i ubrań, które najpierw wylądowały u mnie w mieszkaniu, zajmując pół
pokoju, a później wszystko razem pojechało do Leszna, gdzie rozpoczęła się
wielka logistyczna operacja pakowania.
Spakowanie takich ilości nie było łatwe, bo i ilości były
iście hurtowe! 150 plecaków, 140 par butów i ok. 130 kg ubrań – takie
zgłoszenie zostało przesłanie do Urzędu Celnego. Formalności było chyba jeszcze
więcej niż tych darów, dlatego cała procedura przeciągała się w nieskończoność…
Wreszcie udało się paczkę nadać i lotem błyskawicy (bodajże
w ciągu tygodnia) była ona w Kenii, ale tam natrafiła na kolejne procedury,
formalności i odsyłanie s.Alicji od Annasza do Kajfasza, sprawdzanie zawartości
z dokumentami itd.
Wreszcie Siostra przesłała mi wczoraj krótką, ale długo
wyczekiwaną wiadomość: paczka ma dziś przyjechać do Laare!!! I wszystko byłoby
cudownie, gdyby nie to, że mamy do czynienia z Kenią – środkową Afryką, gdzie
czas płynie inaczej. Megapaka dostała jednodniowej obsuwy, ale dziś przed
południem ku wielkiej radości wszystkich (Sióstr, dzieci i oczywiście naszej)
DHL made In Kenya dotarł do misji w Laare.
Ufff, wreszcie koniec :)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz