niedziela, 4 listopada 2012

Szkoła na sawannie

Dary, które wysłaliśmy do Kenii nie trafiły tylko do dzieci z Laare. Są miejsca w tym kraju, gdzie ludzie żyją w skrajnie trudnych warunkach. Takim obszarem jest sawanna, której część należy do parafii Amungenti. Rok temu Fr. Dionizy zabrał nas w tamte strony. 
Oczywiście buty, ubrania i plecaki bardzo się tamtejszym dzieciom przydadzą, ale chcemy im pomóc również w dłuższej perspektywie czasowej, stąd decyzja o objęciu adopcją 41 dzieci z sawanny.



Szkoła w Kisimani położona jest na sawannie. Dojechać tam można jedynie Land Roverem, z uwagi na nierówności, skały i kamienie. Mimo pory deszczowej, na sawannie i tak jest sucho, gdyż deszcze nie padają codziennie. Jest tez bardzo gorąco, choć jak twierdzi dyrektor szkoły, bywa o wiele cieplej. 
Ludzie żyją w skrajnej biedzie. W pobliżu jest jedna rzeka z bardzo zanieczyszczoną wodą, którą ludzie zmuszeni są pić. Odbija się to na ich zdrowiu, szczególnie cierpią dzieci, które od małego zmagają się z robakami wszelkiego rodzaju. Ludzie mieszkają w małych glinianych domkach ze słomianymi dachami, które zalewa przy okazji każdego większego deszczu. 
Mieszkańcy wioski żyją w skupiskach po kilka rodzin w obawie przed dzikimi zwierzętami (nieopodal znajduje się Meru National Park). Właściwie nikt nie ma na własność ziemi, niektórzy mają małe pola, na których sieją i sadzą to, co za kilka miesięcy będzie im służyć jako pokarm. Niestety, bardzo często z powodu braku deszczu nie mają żadnych zbiorów i cierpią z powodu głodu.
Do szkoły można przyciągnąć dzieci  jedynie wizją posiłku. Dlatego też zdecydowaliśmy się objąć je projektem. W ich wypadku nie chodzi o opłaty za szkoły, gdyż jest ona bezpłatna. Pieniądze będą przeznaczane na mundurki dla dzieci, opłatę egzaminów, a przede wszystkim na posiłki dla dzieci, które są skrajnie niedożywione. 
Sama szkoła zrobiona z gliny i patyków nie ma wystarczającej liczby pomieszczeń. Brak również nauczycieli. Jest to szkoła państwowa, jednak państwo zatrudnia tylko 3 nauczycieli na 7 klas. Zdesperowani rodzice próbują radzić sobie zatrudniając kolejnych nauczycieli, jednak wydatek też znacznie przewyższa ich możliwości.
Zarejestrowaliśmy 41 dzieci, które chcielibyśmy wspomóc. Są to sieroty, pół sieroty oraz dzieci z pełnych, ale bardzo biednych rodzin. Staraliśmy się wesprzeć wszystkie rodziny, biorąc po jednym dziecku do adopcji z każdej. Ufamy, że uda nam się znaleźć dla nich sponsorów, aby choć trochę polepszyć ich trudne warunki życiowe.
Monika i Klaudia.

Dodam tylko, że dzieci sukcesywnie pojawiają się już na liście dzieci oczekujących na adopcję. Chętnych do ich adopcji zapraszamy do kontaktu z nami.


Brak komentarzy: