Przedwczoraj wysłałem do wszystkich rodziców adopcyjnych informację o możliwości napisania listu do swojego kenijskiego dziecka. Mam nadzieję, że maile dotarły do wszystkich, a jeśli nie to proszę odezwać się do nas, a ja jeszcze raz prześlę tę wiadomość.
Szczegóły techniczne dotyczące pisania do swoich podopiecznych zawarłem w mailu, dlatego nie chcę się powtarzać. Myślę jednak, że mogę podzielić się z Państwem moimi spostrzeżeniami z tego, jak wręczałem dzieciom listy podczas wakacyjnego pobytu w Kenii.
Na początku muszę po raz kolejny podkreślić, że między środkową Europą, a środkowo-wschodnią Afryką istnieje tak głęboka przepaść, że to co dla nas jest oczywiste, dla tamtejszych dzieci jest zupełną abstrakcją i odwrotnie.
Dzieci nie mają dostępu do telewizji, komputerów, Internetu, jednym słowem do wielkiego świata, który my mamy na wyciągnięcie ręki. Ich światem jest busz, zaopatrywanie domu w wodę, przynoszenie chrustu, opiekowanie się młodszym rodzeństwem, zdobywanie pożywienia…
Kiedy z siostrą Makeną odwiedzaliśmy pierwszą rodziną i rozdawaliśmy dzieciom listy zobaczyłem jak ważna jest pomoc naszych kenijskich przyjaciół. Po pierwsze, małe dzieci nie uczą się jeszcze angielskiego i trzeba im przetłumaczyć listy na język plemienny, czyli kimeru. Po drugie trzeba wytłumaczyć o czym w ogóle rodzice adopcyjni piszą, a to już jest o wiele trudniejsze…
W jednym z listów była informacja, że dzieci w czasie wakacji chodzą na basen. Ale czymże on jest dla dziecka z równikowego buszu? Siostra Makena nie myśląc zbyt długo wytłumaczyła dzieciom, że w czasie pory deszczowej na drodze robi się wielka kałuża, no i właśnie basen to jest taka wielka kałuża, tylko z czystą wodą, w której kąpią się dzieci.
W innym liście była mowa o obozie sportowym i X-BOXie. To drugie to już samej siostrze musiałem wytłumaczyć, bo choć korzysta ona z Internetu, to do Kenii takie nowinki jeszcze nie dotarły.
Jak więc pisać do dzieci, by jak najlepiej przedstawić im nasz świat? Myślę, że najlepiej pisać prosto z serca, bo dzieciaki naprawdę wyczekują listów od nas, a jeśli jeszcze troszkę postaramy się wczuć w ich sytuację, przenieść myślami w ich rzeczywistość, to na pewno listy będą wspaniałe.
Mnie zachwycił list Pani Basi, która swym podopiecznym przedstawiła się w sposób obrazowy. Były rysunki, mapki pokazujące jak daleko jest Polska od Kenii i oczywiście zdjęcia. Tu nawet tłumaczenie na kimeru nie było bardzo potrzebne, a dzieciaki były bardzo szczęśliwe.
Jeszcze kilka słów na temat drobnych prezentów, bo wciąż pytają Państwo o to. Dzieci raduje każdy prezent, bo rodziców zazwyczaj nie stać nawet na cukierka. Tak jak na całym świecie, chłopcy interesują się samochodami, dziewczynki cieszą się gdy dostaną jakieś świecidełka.
Książeczki do kolorowania dla młodszych, jakaś książka po angielsku dla starszych. Ubranka też są niesamowitą frajdą dla dzieciaków, bo zazwyczaj dziedziczą ubrania po starszym rodzeństwie, lub po sąsiadach, a jeśli rodzice coś im kupią to zazwyczaj używane ubrania z targowiska w wiosce. I nikt nie przejmuje się tym, że bluzeczka jest dwa lub trzy rozmiary za duża, bo przecież jest prezentem od wspaniałych opiekunów z dalekiej Polski.
Na koniec chciałbym ogłosić, że od tego roku akcje listowe będą cykliczne, w tych samych okresach, 2 razy w roku. Można więc wpisać już w kalendarze, że na listy czekam w następujących terminach:
I 1-22.03
II 1-22.09
I 1-22.03
II 1-22.09
Myślę, że 3 tygodnie to wystarczający czas na napisanie listu, a tydzień pozostawiam jeszcze poczcie na dostarczenie przesyłki do mnie. Mam nadzieję, że nam wszystkim takie usystematyzowanie tej spawy ułatwi współpracę.
1 komentarz:
Prześlij komentarz