czwartek, 30 czerwca 2011

"NIE ODMAWIAJ DOBRA UPRAWNIONEMU, GDY MASZ MOŻLIWOŚĆ DZIAŁANIA"

Tym razem wracamy do sprawy niespełna z przed tygodnia, kiedy to odwiedziliśmy dom Ann, Fridah, Irene, Daina i Bonifacego. Otóż napisali do nas jedni ze sponsorów tej rodziny i zaproponował dla nich pomoc. 
Bardzo cieszy nas ta oddolna inicjatywa, dlatego przedstawiamy propozycję Pani Asi i Pana Marka:

środa, 29 czerwca 2011

Dzieci listy piszą, a my odwiedzamy kolejną rodzinę

Lilian Makena, Irene Kiende, Shelly
Kiende, Daina Gacheri, Niuton Mutea
Wczorajsze popołudnie upłynęło nam pod hasłem „dzieci listy piszą”. Niektóre prosto po szkole, inne dzieci już zdążyły pójść do domu się przebrać, by koło godziny 16 stawić się przy bramie u Sióstr.
Antony Mugendi,Christopher
Mwenda, Edward Kinoti
Pod daszkiem, gdzie niebawem powinna zacząć funkcjonować stołówka dla dzieci ze szkoły parafialnej, rozdaliśmy wszystkim kartki i długopisy i dzieci zaczęły pisać listy do swoich sponsorów. Większość z nich to maluchy, które w szkole uczą się na razie tylko języka kimeru, lub w angielskim dopiero początkują, dlatego korzystały chętnie z pomocy s.Makeny, by napisać choć kilka słów.

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Boże Ciało

Może nikt mi w to nie uwierzy, ale mamy tu dziś typowo angielską pogodę, jest mglisto, ponuro i na dodatek mży. Zegarki afrykańskie zwolniły jeszcze bardziej, ludzie na ulicę wychodzą jeśli muszą, tylko dzieciaki z parafialnej szkoły jakby nigdy nic kopią piłkę i tarzają się po tej mokrej, acz wysuszonej trawie.
W Misji też dziś spokojniej, bo s.Alicja odwozi aspirantki do Meru, s.Makena w biurze robi rozliczenie parafialne, s.Kasia w wielkim świecie, tj. w Nairobi wciąż załatwia formalności związane z wyjazdem do Madrytu, nowicjuszka Monika ogarnia dom po wczorajszym trzęsieniu ziemi, a ja mam wreszcie czas, by usiąść, zrobić sobie kisielek i opisać to, co przez ostatnie dni się działo.

piątek, 24 czerwca 2011

Ann, Fridah, Irene, Daina i Boniface

Wczoraj minął tydzień od mojego przyjazdu do Laare. Czuję się tu już bardzo swojsko, więc wieczorem, gdy s.Makena przyjechała z trzema sspirantkami z Meru, to witałem je już prawie jak gospodarz. :)
Ann Kathure
Aby domowy bilans się zgodził, s.Alicja z s.Kasią wyjechały do Nairobi celem zakupu kolejnej partii płytek do kuchni i załatwienia formalności związanych z wyjazdem s.Kasi na Światowe Dni Młodzieży do Madrytu.

czwartek, 23 czerwca 2011

Linet i Phinius

Dziś nie będzie o żadnych wydarzeniach czy tradycjach, ale przedstawiam dwójkę rodzeństwa, którą odwiedziliśmy w sobotę, ale jakoś nie było czasu, żeby ich opisać. Phinius ma już objawy choroby głodowej, dlatego nie zwlekając umieszczamy dzieci na liście oczekujących na adopcję

Matka zostawiła dzieci z ojcem gdy doświadczali ogromnej biedy. Ojciec dużo pił i nie myślał o dzieciach i żonie.  Zostawił dom i poszedł mieszkać na bazarze. Dzieci nie mają nikogo kto by zapewnił im życie i jedzenie. Phinias czasami dostawał coś od cioci, ale ona też jest bardzo uboga. Linet szukała pracy i została zatrudniona w rodzinie sąsiadów by opiekowała się małym dzieckiem i sprzątała mieszkanie. Obiecane miała wynagrodzenie 700 szylingów (7 euro) miesięcznie których jednak nigdy nie otrzymała. Pracowała tylko za jedzenie. Marzy o tym by ktoś jej pomógł wrócić do szkoły uczyć się.

wtorek, 21 czerwca 2011

Muchui i inne dzieciaki

Dzień rodziny w Amungenti
W sobotę pojechaliśmy do szkoły w Amungenti na dzień rodziny (o tej szkole będę  jeszcze pisał bardziej szczegółowo w innym poście, bo myślę, że warto troszkę więcej o niej powiedzieć).
Dlaczego cztery zakonnice i jeden mzungu (biały facet) pojechali na taką imprezę? Myślę, że rodzice którzy przyjechali na tę imprezę też sobie zadawali takie pytanie.
Pojechaliśmy tam jako rodzina Muchuiego, to chłopiec z Laare, którym zaopiekowały się siostry.

niedziela, 19 czerwca 2011

Jezus mówiąc: „Idźcie na krańce Ziemi” myślał o Laare

kobiety wołające o deszcz
Dziś niedziela, więc trochę inny plan dnia. Rano Msza Święta, teoretycznie o 9, ale siostry śmieją się, że 9.15 można zacząć prasować habity. Do tutejszego obrządku liturgicznego jestem już przyzwyczajony i nie szokuje mnie on. Ludzi na Mszy spodziewałem się więcej, ale Siostra powiedziała, że na późniejszej jest znacznie więcej. Dziś większość dnia utrzymuje się  zachmurzenie, a to podobno też ludzi dezorientuje, bo przecież słońce to zegar.

piątek, 17 czerwca 2011

Pora na pierwsze wieści z równika

Jeśli miałby ktoś wątpliwości, to żyję, mam się całkiem nie źle, biorąc poprawkę na przeziębienie, które zabrałem jako nadbagaż z Polski.
Ale zacznę od początku:
Czas podróży minął mi w miarę bezboleśnie, choć dosyć męcząco. Najpierw pobudka przed 3 rano, o 6 start do Amsterdamu, tam 3 godziny przerwy i jeszcze godzina w samolocie, w którym zaszła konieczność wymiany oprogramowania komputera pokładowego, a następnie ośmiogodzinny lot do Nairobi, który w połowie przespałem. Wizowe formalności i poszukiwanie bagażu to kolejne półtorej godziny i wreszcie o 22.30 czasu lokalnego mogłem uściskać s.Alicję i poznać  Fr. Dionizego z parafii w Amengenti.

piątek, 10 czerwca 2011

Spotkajmy się na pikniku

Gorąco zapraszamy wszystkich Państwa na VII Wielki Integracyjny Piknik GWIAZDY DZIECIOM dnia 23 lipca w Stawiskach na Kaszubach. My również tam będziemy, wspomagać nas będą misjonarze, którzy pracowali na czarnym lądzie.
Jeśli ktoś planuje w tym czasie urlop nad morzem, to nie może nie zajrzeć na tę imprezę :)