czwartek, 14 lipca 2011

Woda to życie

Wiem, że również w Polskich mediach pojawiły się ostatnio informacje o tragicznej suszy panującej w Afryce, o żniwie jakie zbiera ona również w Kenii. Dlatego i ja chciałbym zająć się tym tematem, bo miałem okazję rozeznać się trochę w tyj materii.
Gdy wracałem po kolacji u sióstr do siebie, towarzyszył mi dziś mały kapuśniaczek, a gdy w poniedziałek s.Alicja jechała z jednym chłopcem do szpitala, to zazieleniona sawanna zdradzała się, że niedawno musiał tam padać deszcz. To jednak nie zmienia faktu, że panująca tu susza jest podobno największa od 60 lat.
wszyscy pracują przy budowie tanku
Żywność drożeje nawet o sto procent, cukier w przeliczeniu kosztuje już 6zł. Ryż i inne produkty żywnościowe, które Kenia sama jest w stanie wytworzyć, teraz są praktycznie tylko importowane. Zaczyna brakować wody, wysychają rzeki…
Ale cofnijmy się trochę w czasie: Kiedy jeszcze w Afryce nie było wytyczonych granic państwowych, nomadowie przemieszczali się zawsze szukając wody i pastwisk do wypasania bydła. Gdy wyjechali stąd kolonizatorzy i powstały granice państwowe, dla autochtonów nic się nigdy nie zmieniło, gdy nadchodziła susza, ruszali oni w poszukiwaniu lepszego miejsca do życia dla siebie i swoich stad.
Fr. Francis pomaga dzieciom
nabierać wodę do kanistrów
Taką migrację możemy zaobserwować również teraz. Podobno już 400 tysięcy Somalijczyków przekroczyło granicę z Kenią. To niechlubny rekord, bo do tej pory notowano do 90 tysięcy uchodźców. W miastach co prawda jeszcze się oni nie pojawiają, ale np. w Amungenti u Fr. Dionizego na polu pojawili się Somalijczycy ze swoimi krowami. Kiedy zacznie brakować pastwisk może się rozpocząć rzeź… Somalijczycy w takich sytuacjach wybijają bydło tutejszych mieszkańców, a Kenijczycy nie pozostają wiele dłużni.
Nasuwa się pytanie, czy nic nie da się z tym zrobić, dlaczego nie kopie się studni, dlaczego nie gromadzi się wody itd. Wiem, że to wszystko brzmi przerażająco, ale naprawdę, w ciągu dwóch lat Kenia zrobiła wielki postęp w staraniu o dostęp do wody. Prawie w każdym gospodarstwie pojawiły się tanki, do których ludzie zbierają deszczówkę, ale na większe działania potrzeba czasu i przede wszystkim pieniędzy…
Mukululu - zbiornik retencyjny
W ubiegły wtorek, gdy ja byłem w Mitunguu, do Laare przyjechał jakiś inżynier z Nairobi, by pomówić z s.Alicją o próbie kopania studni. Podobno nie całe 20 km stąd, w okolicach wioski Kabachi znaleziono wodę 130 m pod ziemią, chcą więc spróbować również w Laare. Niestety to wszystko kosztuje i to nie małe pieniądze. Z tego co pamiętam, to koszt rzędu 70 tysięcy Euro! Jest szansa, że Włosi dofinansują taki projekt, ale konkretów żadnych jeszcze nie ma…
Mukululu - tank
Kiedy Fr. Francis odwoził mnie do Laare, po drodze zajechaliśmy w okolicę, gdzie mieszkają nasze dzieci. W poście o spotkaniu z nimi pisałem, że jedynym źródłem wody jest tam strumyk zasilany wodami z okolicznych gór. Teraz dowiedziałem się również i na własne oczy zobaczyłem miejsce, które dla tamtejszej społeczności niesie ogromną nadzieję. Otóż Fr. Francis postanowił pomóc w budowie tanków na zboczach pobliskich gór, by każda kropla z nich spływająca mogła być wykorzystana.
Mukululu - źródła
W chwili obecnej na ukończeniu są dwa tanki, ale docelowo ma ich być osiem w różnych miejscach w okolicy. Po pierwsze woda z jednego tanku dla mniejszej liczby ludności starczy na dłużej, a po drugie tanki w różnych miejscach będą bliżej ludzi.
Jak już kiedyś pisałem, Fr. Francis pomaga ludziom poprzez ich aktywizację, tak też jest i tym razem. On finansuje ten projekt, ale budową i opieką nad tankami zajmują się tamtejsi mieszkańcy, bo to ma być ich wspólne dobro. Widziałem pracujących ramię w ramię mężczyzn i kobiety dźwigające pod górę worki z piaskiem . Najbardziej mimo wszystko zadowolone są dzieci, bo to do ich obowiązków należy zazwyczaj przynoszenie wody w kanistrach.
budowa nowego zbiornika
retencyjnego - Mukululu
Kenia to kraj wielu skrajności, dlatego trudno może w to uwierzyć, ale są tu rejony, gdzie wody jest pod dostatkiem. Takie miejsce odwiedziliśmy wczoraj, nazywa się Mukululu i zabrał nas tam Fr. Edward pracujący w parafii Kangeta. Tam również zostały wykorzystane źródła bijące z gór. Wybudowano tam ogromne tanki i zbiornik retencyjny, a kolejny jest w trakcie budowy. To z tego miejsca transportowana jest woda na całą okolicę, między innymi do Laare.
krzew herbaty
 W tym niesamowitym miejscu czuliśmy się, jak w naszych Polskich górach, bo pobliskie wzniesienia bardzo przypominają nasze Beskidy, a tak zieloną trawę spotkać można tylko na górskich halach. Niestety mimo iż pozornie to kraina herbatą płynąca, bo na górskich zboczach znajdują się ogromne plantacje herbaty, to i tu widać oznaki suszy, bo w zbiornikach ubywa wody.
Jedyna nadzieja w Bogu, że ześle deszcz i powstrzyma zbliżający się ogromny głód, ale musimy się o to modlić!!!


Brak komentarzy: