czwartek, 7 lipca 2011

Wind of change

Tak jak już pisałem w poście o podróżowaniu matatu, również do Mitunguu dociera wielki świat. Droga z Nkubu szykowana jest pod asfalt, a inne zostały wyrównane i lekko utwardzone, sklepy są lepiej wyposażone, a żarówek nie chowa się pod korcem.

Również ludzie się zmieniają, trudno co prawda to opisać, ale ich postawa, pewność siebie, sposób zachowania, ubiór, sprawiają, że to już nie są ci ludzie z wioski na końcu świata, w której byliśmy dwa lata temu.
kościół w Mitunguu
Oczywiście to wszystko ma swoje dwie strony medalu. Pisałem też o slumsach, w których wcale nie jest lepiej, ludzie głodują, piją alkohol, kradną, prostytuują się… Ten wiatr zmian powoduje jeszcze większy podział społeczny na tych, którzy idą z duchem czasu, chwytają wiatr w żagle i rozwijają się oraz na tych, którzy się pogrążają w swojej biedzie
plebania
Parafia Mitunguu jest pełna takich skrajności. W tej chwili w jej skład wchodzi trzynaście wspólnot – centrów duszpasterskich, które naprawdę bardzo różnią się od siebie. Nie chodzi mi tylko o wygląd kaplic, ale przede wszystkim o różnice w ludziach.
pokoje gościnne
 Sam kościół w Mitunguu jest już prawie gotowy i jest naprawdę na miarę cywilizowanej wioski. Choć nie jest jeszcze konsekrowany, to w niedziele są już w nim odprawiane Msze Święte. Trzeba podkreślić, że został on wybudowany tylko i wyłącznie dzięki ofiarności parafian.
biuro
Co innego plebania, która również bardzo się rozwinęła, ale tutaj wilka pomoc idzie ze strony Włochów, którzy bardzo często tu przyjeżdżają i finansują różne projekty. Między innymi garaż został zmieniony na pokój dzienny z którego jest wejście do biura, a z tyłu plebani wybudowano pokoje dla gości. Teren został uporządkowany, jest nowa brama wjazdowa do parafii, jest dużo więcej zieleni i nowych osób, które dbają tu o porządek. Nie zmieniła się tylko niepełnosprawna kobieta, która codziennie wykonuje syzyfową pracę zamiatając liście mango spadające z drzew na podwórku.
pokój dzienny
Inne centra duszpasterskie są różne, jedne się budują i ich kaplice są bardzo ładne, inne funkcjonują w budynkach z blachy falistej, w których gdy świeci słońce ciężko jest wytrzymać.
Wczoraj z Fr. Francisem odwiedziliśmy jedną z wiosek, kilka kilometrów od Mitunguu, ale mogę śmiało powiedzieć, że jest to wioska na końcu świata.  W tamtejszej szkole odbywało się spotkanie dla uczniów ósmej klasy przed ostatnim trymestrem, by zmotywować ich do pracy na finiszu.
ósmoklasistki
Muszę przyznać, że byłem bardzo zdziwiony, bo w klasie na 15 uczniów były tylko trzy dziewczyny. Później Father wyjaśnił mi, że w tej wiosce jest bardzo skomplikowana sytuacja. W sumie mogłem się tego spodziewać widząc wioskę wyglądającą jak sprzed stu lub nawet dwustu lat. Okazuje się, że właśnie oni tak żyją, jak przed wiekami ich dziadowie, pradziadowie.
w drodze do wioski z innej epoki
Dziewczynki nie są posyłane do szkoły, bo w wieku 12 lat zazwyczaj są już żonami, jeśli nie pierwszymi, to kolejnymi i rodzą dzieci. Myślałem, że tak jest, dlatego, że nikt im nie chce pomóc. Okazuje się, że oni nie bardzo chcą pomoc przyjąć. Nawet jeśli ktoś opłaci dziewczynkom szkołę, to i tak one do niej nie są  posyłane.
ósmoklasiści
Co prawda wiele nie rozumiałem ze wszystkich przemówień, które były wygłaszane do ósmoklasistów, ale Fr. Francis mówił mi, że często ich tematem byłem ja, to że ukończyłem szkołę, mogę podróżować, poznawać inne kultury i zmieniać swoje życie. Jeśli moja wizyta w tej wiosce przyczyni się do tego, że wszystkie dzieci będą mogły pójść do szkoły, to Chwała Panu!!!
Niestety samej wioski nie udało mi się sfotografować, ale Fr. obiecał, że jeszcze tam pojedziemy i przeniesiemy się w czasie do poprzedniej epoki.

Brak komentarzy: